niedziela, 12 lipca 2015

Oj nie było mnie, nie było...

Prawie rok nic nie pisałam, ale tyle się u mnie rzeczy pozmieniało, że do bloga głowy nie miałam.

W czerwcu 2014 roku wzięłam ślub i przygotowania do niego oraz planowanie podróży poślubnej zabrały mi cały czas, który miałam na wyszywanie. Nawet nie miałam czasu zdjęć robić moich prac. Później nadrobię.

Następnie w sierpniu mieliśmy kolejne wesele w rodzinie i pomagaliśmy jak mogliśmy. Jednocześnie okazało się, że jestem w ciąży i od tej chwili już nie miałam głowy do niczego. Przed porodem trzeba było remont zrobić i przez 3 miesiące u rodziców mieszkaliśmy. Niestety remont został okupiony stratą Nataszy :(


Tu w ostatnim tygodniu przed odejściem jak jeszcze miała na sobie kubraczek po sterylizacji. Raz dwa po zabiegu odeszła, mimo że próbowaliśmy ją przez tydzień ratować. Codziennie po dwa razy do weterynarza jeździliśmy, ale nic się nie dało zrobić.

Następnie w marcu pojawiło się nasze największe szczęście - Piotruś :)


Przez pierwsze trzy miesiące nie miałam głowy do niczego, bo jednak opieka nad maleństwem pochłania czasu a czasu.
Dodatkowo w czerwcu wzięliśmy drugie maleństwo, aby razem się bawili :) Oto Roksana :)


Dopiero od paru chwil mam siły i chęci aby coś zrobić więc wzięłam się za szydełko. Po prostu łatwiej je odłożyć jak szkrab się obudzi i łatwiej pilnować jedną nitkę przed kotem niż cały zestaw mulin :)


Teraz w planach mam mały pled na szydełku dla Piotrusia. Już mam 1/3 kwadratów na pled, a jeszcze trochę przede mną :)

Wszystkie moje ambitne plany, czyli japonki:

oraz Paw w ogrodzie:

odeszły w kąt. Na szczęście mam już wszystko zakupione, czyli i kanwę i mulinę :) Tylko obrazy wyjdą strasznie duże, bo do japonek wybrałam kanwę 70/10, czyli Aida 18, a do pawia wybrałam 64/10, czyli 16. Nie wiem czy dobrze dobrałam kanwę, ale patrzyłam bardziej na własną wygodę niż na efekt końcowy. I teraz się zastanawiam gdzie powieszę gejsze skoro mi wyszła szerokość ponad dwa metry :)