W ostatnim czasie wena do krzyżyków odeszła w siną dal i każda praca idzie tak topornie, że aż wstyd. Do tego dochodzi brak czasu na wyszywanie, gdyż Bąbel za nic robi sobie moje plany i co wieczór jest walka w zasypianie, po której już na nic nie mam sił.
Mimo tych przeciwności udało mi się skończyć ostatni obrazek w SAL'u Kuchennym (do pokazania w pierwszą sobotę czerwca) oraz podłubałam chwilę w skarpecie. Skarpeta chyba poszła mi tak dobrze, bo było dużo krzyżyków jednego koloru koło siebie, więc jak już nawlekłam igłę to co chwilę udało mi się kilka krzyżyków postawić.
Jak widać dużo nie ma, ale na więcej czasu brak.
W kolejnym poście planuję pokazać postępy w Szkole Gejsz, ale ciągle zapominam zrobić ładne zdjęcia :)
Fajnie :) zawsze coś :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne postępy!
OdpowiedzUsuń