Tak długo czekałam na urlop, a oczywiście na urlopie czas leciał jak szalony i ledwo po rozpakowaniu się trzeba było się pakować. Wyjazd okazał się bardzo fajny, Karpacz jest naprawdę miłym miejscem na rodzinny wypoczynek. Przed wyjazdem nie planowałam brać żadnego haftu, gdyż bałam się, że go ubrudzę. W ostatniej chwili spakowałam jednak Brzoskwinię z Zielnika do torby i udało mi się postawić kilka krzyżyków.
Plan, który sobie założyłam, czyli wyszycie całej brzoskwini, został wykonany :)
A teraz kilka zbliżeń:
Zrobiłam też pewną zmianę w hafcie. Mianowicie górna gałązka, miała wcześniej jasne kontury, a teraz zrobiłam je ciemniejsze. Mam nadzieję, że na poniższych zdjęciach można zobaczyć różnicę
Obecnie mam chwilowy zastój weny na krzyżyki i wróciłam do mojej szydełkowej chusty. A w planach mam zrobienie pledu na łóżko. Marzę o nim od ponad dwóch lat, więc za kolejne dwa może zacznę go robić ;)
Uroczy haft! Pozdr.
OdpowiedzUsuńHafcik bardzo fajny, a brzoskwinka apetyczna:-) Ja jestem w trakcie robienia koca szydełkowego, też marzyłam o takim od lat i mam nadzieję że niedługo skończę:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:-)
Piękna!!
OdpowiedzUsuńRośliny z zielnika jak zawsze zachwycające :)
OdpowiedzUsuńŚwietna brzoskwinka.
OdpowiedzUsuńHahaha, tak to jest z tymi urlopami - czas pędzi jak szalony!
OdpowiedzUsuńZmiana na gałązce bardzo na plus!