Nie sądziłam, że moje zniechęcenie do wyszywania trwa już tak długo. Ale patrząc na bloga i ostatnią notkę sprzed dwóch tygodni wynika, że obraziłam się na całego. Co chciałam do haftu usiąść to po kilku krzyżykach odkładałam robótkę w kąt i brałam się za szydełko. Obecnie jestem w rozkroku, gdyż mam 3 prace szydełkowe rozgrzebane i z jednej strony chcę już wyszywać, a z drugiej strony bardziej mnie do szydełka ciągnie.
Ostatnio jednak powolutku zaczynam do haftu wracać. Tajniak na razie mnie wykończył i na niego patrzeć nie mogę. Przez kilka dni zastanawiałam się, który haft wziąć ponownie do ręki i wybór padł na skarpetę. Jak na 4 wieczory to całkiem sprawnie idzie mi nadrabianie zaległości :)
Na tym etapie zakończyłam ostatnie przygody ze skarpetą:
A tyle przybyło w ostatnich dniach:
Termin na skarpetę niedługo upływa, w końcu na te święta chcę zdążyć :)
Przepiekny ten haft, ja tez z moimi robotkami jestem do tylu i tez chcialabym wrocic do haftu ale jakos zawsze cos innego wpadnie w rece:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPięknie rośnie :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę skarpety -strasznie mi się taka marzy. Może na przyszły rok. A Tobie kibicuje bo efekt będzie piękny.
OdpowiedzUsuńPowoli nie ma co sie obrażać ;) Najważniejsze to wyszywać sobie powoli w swoim tempie, a zobaczysz jak wszystko ładnie pokończysz :)
OdpowiedzUsuńNie ma się co obrażać :) Po prostu stawiaj krzyżyki kiedy masz na to ochotę :)
OdpowiedzUsuńCzasami i dłuższy przerywnik od xx jest potrzebny, rób to co najbardziej w danym momencie sprawia Ci radość, to jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuń